Wakacje w Chorwacji – co zobaczyć, co zjeść?
W tym roku spędziłam moje pierwsze wakacje w Chorwacji – długo z tym zwlekałam, bałam się tłumów, ale coraz bardziej kusiła i w końcu się udało. Zobaczyliśmy cudne miejsca, zakochałam się w tym krajobrazie i urokliwych miasteczkach z wąskimi uliczkami. Tłumy były, ale nie wszędzie – było też drogo. To były ofcijalnie moje najdroższe wakacje, i za drugim razem pewne rzeczy zrobilibyśmy inaczej. Poniżej znajdziecie nasze wskazówkie, miejsca, jakie zobaczyliśmy i fajne miejscówki z jedzeniem. Zapraszam!
Co zobaczyć w Chorwacji?
Chciałoby się wszystko! My byliśmy tam tylko 5 dni, więc musieliśmy się ograniczyć do kilku miejsc – ale wszystkie bardzo polecamy, były również rekomendowane przez znajomych z Chorwacji. Poniżej znajdziecie również ceny – pamiętajcie, że 100 kun (HRK) to około 60 zł.
Dubrownik
Zrobił na nas absolutnie największe wrażenie. Po zatłoczonym Splicie przyjechaliśmy do pięknego miasta, w którym nie było tłumów, można się było napić pysznej kawy i zjeść doskonałe lody. Uliczki starego miasta Dubrownika są niezwykłe – klimat poczują zwłaszcza fani Gry o Tron, bo tutaj była nagrywana część serialu. Wąskie, kamienne uliczki, wokół murów port i plaża. Żałujemy, że spędziliśmy tutaj tylko jeden dzień – zdecydowanie chciałoby się więcej! Mieliśmy czas tylko na spacer po Starym mieście i bliskich okolicach oraz kąpiel na plaży nieopodal naszego apartamentu. Jeżeli chcecie, możecie również kupić za 200 HRK bilety wstępu na mury starego miasta – widoki są podobno obłędne. My tym razem odpuściliśmy.
Co zjeść w Dubrowniku?
Zacznijmy od kawy! Zakochalismy się w Cogito Coffee na Starym Mieście – w Dubrowniku mają jeszcze jedną lokalizację, znajdziecie ich również w Zadarze. Wypijecie tu niesamowite tonik espresso, pyszne cold brew czy chemexa. Dodatkowo lokalik jest przeuroczy i pięknie położony – nie ma tu tłumów, bo jest dość ukryty. Ceny za kawy około 25 – 30 HRK (około 15-18 zł).
Po kawie chodziliśmy na lody do Gianni – lodziarnia jest wpisana do przewodnika Gault & Millot i nie ma co się dziwić. To jedne z najlepszych lodów, jakie jadłam! Pomarańcza z cynamonem robiła bank. Opróćz lodów znajdziecie tutaj również przepiękne ciasta. Cena za gałkę – 20 HRK (około 12 zł).
Na śniadanie wpadliśmy do piekarni Mlinar na Starym Mieście. Znajdziecie ją również w innych miastach Chorwacji. Kupowaliśmy burek z serem i szpinakiem i zajadaliśmy na ławeczce w porcie. Cena takiego burka to zaledwie 9-10 kun (około 6 zł).
Co na kolację? Jedliśmy w restauracji Stara Loza, która znalazła się w przewodniku Gault & Millot oraz w przewodniku Michelin. Tu trochę poszaleliśmy. Zamówiliśmy talerz ryb i owoców morza dla dwóch osób za 360 HRK i 2 kieliszki wina. Jedzenie było bardzo delikatne i pyszne, ale przyznam, że mieliśmy większe oczekiwania do tej restauracji. Jeżeli zarezerwujecie stoliki wcześniej, można tutaj zjeść kolację na dachu!
Na koniec piwo! Oprócz kaw speciality szukaliśmy w każdym mieście także kraftowych piw. W Dubrowniku są obłędne! Okazuje się, że jest tutaj browar Dubrovnik Beer Company – ich piwa możecie wypić w barze Dubrovnik Beer Factory. My polecamy piwo GOA – najlepsza IPA, jaką kiedykolwiek piliśmy!
Adresy:
- Cogito Coffee: Ul. od Pustijerne 1 oraz Put od Bosanke 2
- Gianni: Kneza Damjana
- Mlinar: Stradun 28
- Stara Loza: Prijeko 24
- Dubrovnik Beer Factory: Od Puca 8
Gdzie spaliśmy?
Spaliśmy w Rooms Franica – zarezerwowanym na bookingu. Za noc płaciliśmy 166 zł. Mieliśmy bardzo przyjemny pokój z widokiem na ogród. 10 minut piechotą do plaży i fajnego baru przy plaży – Beach Bar Ponat.
W Dubrowniku świetnie działa komunikacja miejska! Nasz apartament był dość daleko od centrum – ale co 15 minut jeździł autobus, który w 10 minut zabierał nas do murów fortecy.
Split
Nasz samolot wylądował w Splicie i spędziliśmy tutaj jeden wieczór – miał być jeszcze jeden, ale mieliśmy niezłe zawirowania z wynajmem auta, niestety. Bardzo szkoda, bo Split wygląda cudownie i chętnie zobaczylibyśmy więcej i poczuli jego klimat. Stare miasto jest obłędne i robi wielkie wrażenie – jeszcze większe, kiedy po przejściu jego uliczkami dowiadujemy się, że właśnie chodzilśmy brukiem … dawnego Pałacu Dioklecjana! Budynki, które widzimy dzisiaj były kiedyś pokojami, a uliczki – korytarzami. No powiem Wam – kolesia nieco poniosło!
Niestety nie mam dla Was żadnych polecajek jedzeniowych. Jedliśmy kolację w knajpie Fife – ale nie polecam jej. Smażone kalmary dawały radę, ale były mega ciężkie. Dla tych, którzy lubią typowe połącznia mięso + frytki lokal będzie super.
Ciężko nam było znaleźć nocleg za w miarę normalną cenę – skorzystaliśmy z Airbnb – spaliśmy około godziny drogi piechotą od centrum w mikropokoiku. Na 1-2 noce będzie w sam raz, właściciel mega miły i pomocny – Little Paradise.
Trogir
Tutaj zostaliśmy aż na 3 noce – choć w praktyce tylko na jeden dzień i dwa wieczory. Trogir zachwycił i przeraził jednocześnie. Zachwycił, bo jest przepiękny – zdecydowanie! To miasteczko zostało zresztą wpisane na listę UNESCO. Niesamowicie piękne uliczki, w których można się zgubić, chociaż Trogir jest naprawdę miniaturowy. Bliziutko plaże, wokół góry. Tak naprawdę w pół dnia można zobaczyć wszystko i jeszcze starczy czasu na pływanie.
A dlaczego przeraził? Ilośc turystów była zatrważająca, zwłaszcza wieczorami. Po całym mieście poruszaliśmy się tak, jakbyśmy stali w kolejce. Większośc turystów to Polacy 🙂 Ja takich tłumów nie lubię i było to trochę cięzkie. Niemniej i tak warto tam przyjechać i zobaczyć to cudne miasteczko.
Co zjeść w Trogirze?
Każdy ranek zaczynaliśmy od kawy – Trogir również ma swoją kawiarnię speciality! Tinel Specialty Coffee Shop mieści się w pięknej uliczce – posiedzieć tu przy stoliku to już sama przyjemność! Do tego pyszna kawa (V60, tonic espresso czy cold brew) i rafioli – tradycyjne ciastko z Trogiru, które wygląda jak pieróg, a jest wypełnione słodkimi migdałami. Ceny kaw to 25-30 HRK, ciasta rafioli 10 HRK.
Tradycjnie po kawie chodziliśmy na lody – tym razem do Gelato Bar Bella niepodal. Pistacja przepyszna! Cena za gałkę 12 kun.
W Restaurant Tragos byliśmy dwa razy – raz zjedliśmy pyszną zupę rybną i talerz serów i wędlin z regionu Dalmacji i do tego pyszne wino domowe. Karafka 0,5 l wina kosztowała nas 50 HRK, talerz wędlin 85 HRK. Tylko chleb był taki sobie, sery i wędliny super. Wpadliśmy tutaj na wino jeszcze raz innego wieczora. Mega plusem tego miejsca jest to, że nie jest tak tłoczne i jest położone w urokliwej uliczce.
Do Bubalus Burger Bar wpadliśmy na mega dobre frytki z batatów z parmezanem i kraftowe piwo – mają ich naprawde sporo! Przy stolikach obok nas goście jedli burgery, wyglądały dobrze, ale nie próbowaliśmy. Cena za frytki – 45 kun, za piwa 30-45 kun.
W końcu – dwa razy robiliśmy sobie piknik na plaży i to było najlepsze! Na Green Market kupiliśmy lokalne sery i wędliny, figi i winogrona (tu trzeba uważać i targować się – sprzedawcy są bardzi nachalni, wciskają też wszystkim bimber z arbuza 🙂 ). W sklepie obok kupiliśmy po butelce wina. I było pysznie! Na samym końcu Green Market znaleźliśmy też budkę z bułkami pełnymi krewetek za 30 kun.
Adresy:
- Tinel Coffee Shop: Šubićeva ul. 2A
- Gelato Bar Bella: Ul. Blaža Jurjeva Trogiranina 5
- Green market: D315
- Bubalus Burger Bar: Ribarska 12
- Konoba Tragos: Lučićeva 6
Gdzie spaliśmy?
Spaliśmy tak naprawdę na wyspie Ciovo- w Villa Jadran. Przy czym było to dokładnie 11 minut piechotą do centrum Trogiru, więc lokalizacja była świetna. 10 minut mieliśmy też do plaży. Pokoik był zwyczajny – z balkonem, miła obsługa. Jak dla mnie super 🙂
Primosten
Jednego dnia pojechaliśmy na wycieczkę do Primostenu i Szybenika. Primosten to dawna wyspa, obecnie już połączona z lądem. Jest piękny! Malutkie, urocze miasteczko z każdej strony otoczone wodą. W środku znajdziemy stare domostwa i piękne wybrzeże. Widzieliśmy, że ceny w restauracjach są znacznie niższe niż w większych miastach, nie zdążyliśmy tutaj jednak niczego zjeść.
Szybenik
Szybenik to najstarsze słowiańskie miasto w Chorwacji i jest niesamowicie klimatyczne i piękne! Dla mnie ma klimat miasteczek włoskich czy hiszpańskich. Mnóstwo wąskich piękych uliczek, okiennic, małych knajpek i kościołów. Jest też plaża z fajną starą platformą, z której można skakać do wody – ale upewnijcie się najpierw, że jest to bezpieczne.
Szybenik spodobał mi się ogromnie, bardzo polecam go odwiedzić choćby na chwilę. Zjedliśmy tutaj tylko pyszne smażone kalmary (mega dobre!) za 45 kun z budki Fry Guy, na ul. Kralja Tomislava.
Omis
Do Omis pojechaliśmy w konkretnym celu – żeby zjechać 8-odcinkowym zipline’em nad rzeką Cetiną. Doświadczenie było niesamowite! Zjedża się 150 m nad poziomem morza, a nadłuższy odcinek ma aż 200 m. Widoki są przewspaniałe, do tego te emocje – chętnie zrobiłabym to jeszcze raz. I nie jest takie straszne 🙂 Cena to 400 HRK od osoby, na całość trzeba liczyć 3 godziny. W tym jest krótki spacer po górach chorwackich, co samo w sobie jest już fajne.
Po tyrolkach pospacerowaliśmy chwilę po Omis – to tak naprawdę 2 piękne uliczki, widok z mostu na rzekę jest cudowny. Wystarczy dosłownie kilka godzin, jeżeli nie chcemy tutaj pływać. Gdzie jedliśmy? W Cocopazzo wine & dine bar przy ul. Svetog Mihovila 1. Jedliśmy tam bardzo dobre risotto z cukinią, krewetkami i langustą i obłednie dobre białe domowe wino.
Wskazówki – co zrobilibyśmy inaczej, żeby było taniej?
Po pierwsze – nie wynajmowalibyśmy auta. Teraz już wiemy, że komunikacja w Chorwacji działa bardzo dobrze, nawet w małych miasteczkach są lokalne autobusy – chociaż trudno to sprawdzić w Internecie. Bilety na autobusy międzymiastowe dobrze jest kupować z wyprzedzeniem np. na stronie getbybus.com – jeżeli robimy to na ostatnią chwilę może nie być już miejsc na wybrane godziny.
Wynajem auta na 3 dni był obłędnie drogi – mieliśmy jeszcze problemy z agencją, która nam je wynajmowała i kończy się to pisaniem reklamacji. Jeżeli chcecie jeździć po Chorwacji autem to najlepiej przyjechać swoim albo wynając je z dużym wyprzedzeniem i bezpośrednio u firmy wynajmującej (my z pośrednikiem mieliśmy duże problemy).
Po drugie, najlepiej jak najwcześniej rezerwować noclegi w sezonie. My na miesiąc przed mieliśmy już problem ze znalezieniem noclegu w miarę rozsądnej cenie. Za dobę płaciliśmy średnio 150 zł.
Po trzecie – jedzenie w restauracjach jest drogie i nie zawsze dobre, niestety. Dobrze jest sprawdzać polecane miejsca. Aby oszczędzić polecam częstsze pikniki na plaży. Widok z takiej restauracji jest najlepszy!